Pan Wiśniewski bryluje w mediach, podsumowuje rok swojej prezydentury, żąda merytorycznej dyskusji - ona wkrótce zmiecie jego pewność siebie. Już się cieszę na ten bezcenny moment. Dziś jednak tylko ciąg dalszy rozważań o przyzwoitości. Zrezygnowałem ze sceny III mojej krótkiej, metaforycznej etiudy dramatycznej, proszę mi wierzyć, dotarłaby do sedna tematu "zaskoczenie", ale wątek krępowania dłoni drutem byłby za bardzo na poziomie pewnych naszych polityków.
Dzisiejszy komentarz związany jest z potokiem słów wypowiedzianych przez prezydenta Opola, między innymi dotyczącymi planu "Wielkiego Opola".
Scena I, wnętrze, zielona lampka na biurku, tykający zegar.
REDAKTOR: Czy nie obawia się Pan opinii bezwzględnego i
cynicznego gracza?
BIZNESMEN: Nie rozumiem kompletnie obaw części opinii
publicznej. Rzeczywiście, kupiłem tę kamienicę i przez długi czas zapraszałem
mieszkających w niej na wspólne herbatki, ciasteczka, pogaduchy. To starsi
ludzie, żyją w świecie swoich przyzwyczajeń, spokojnie i powoli. Musimy jednak
się zmieniać, integrować, by stawić czoło światu. Proszę zwrócić uwagę, że nie
postąpiłem jak czyściciele kamienic (co za durnie!). Ja po prostu wyłączyłem
gaz, prąd i wodę w części kamienicy. Niech lokatorzy przywykną do nowych
realiów, przedyskutują sprawę, nabiorą wzajemnych podejrzeń – w końcu nie
wiedzą, jakim kluczem kierowałem się wybierając mieszkania do wyziębienia i
wyciemnienia. Pomyślą, zmiękną. Wtedy będą moi. Nie było sensu o tym wcześniej
dyskutować, wprowadzać w temat. To było nieuniknione i należało działać z
zaskoczenia, ale – proszę przyznać – skutecznie.
Scena II, plener, w tle jeńcy prowadzeni przez komandosów.
REDAKTOR: Panie Marszałku, dlaczego początek naszych działań
wojennych był tak nagły?
MARSZAŁEK: Chodzi Pani zapewne o sytuację z naszym
pancernikiem i pierwsze strzały w kierunku wrogiej, przybrzeżnej placówki? Proszę zrozumieć,
postąpiliśmy zgodnie ze sztuką polityki – być może dość radykalnej – ale
koniecznej. Wypowiadanie wojny, wcześniejsze noty, to wszystko jest po pierwsze
nudne, po drugie wprowadza niepotrzebny element strachu, negocjacji,
przedłużania tego, co i tak nieuniknione. Opinia publiczna naszego kontynentu
musi zrozumieć, że rozpoczynając nasze – długo planowane i przemyślane –
działania z zaskoczenia, błyskawicznie – tak naprawdę zrobiliśmy naszym
sąsiadom przysługę. Mogą teraz spokojnie żyć i pracować dla chwały wspaniałego
kraju.