Jako lewacki neofita wciąż myślę o sprawach istotniejszych niż nasze własne, opolskie głupoty i durnoty. A jednak trzeba zabrać się również za nie, przede wszystkim dla złapania oddechu. Sprawa, która mnie męczy od pewnego czasu, to - jak zazwyczaj u człowieka zajmującego się nauką (choć humanistyczną, ale ponoć nauką) - pragnienie dotarcia do prawdy. Odkrycia tajemnicy skrzętnie pomijanej przez wszystkich.
Wyobraźmy sobie, że w celu światłym i wzniosłym zostaje w wojewódzkim mieście stworzone ciało kolegialne, do którego zostają zaproszeni ludzie bywali, znający się na rzeczy, oddziałujący, mający wpływ na wielu, doświadczeni w zbieraniu funduszy, pracy u podstaw, kreowaniu zachowań, autopromocji, ściemnianiu etc. Jakkolwiek by nie patrzeć na ich talenty (każdy ponoć ma swój talent), mają one być wykorzystane w dziele słusznym.
Lista członków liczy blisko setkę nazwisk. Spotykają się te osobistości, media relacjonują co nieco. Media wracają do sprawy, bo ich lokalni szefowie zostali w inicjatywę zaangażowani. Ludzie dowiadują się regularnie, jakie są plany, wymyślane są inicjatywy mające przynieść dochody.
W pewnym momencie zaczynamy jednak doświadczać klimatu fartuszków i puginałów przebijających odwróconą koronę. Lista członków ciała kolegialnego okazuje się bowiem tajna. Nie można jej znaleźć w internecie, nie ma o niej wzmianek w materiałach prasowych, migawki reporterskie ujawniają tylko kilkanaście nazwisk. Indagowane o nią, powiązane bezpośrednio z Ciałem podmioty odmawiają jej ujawnienia. Przynajmniej na razie.
Zagadka na dziś: o jakim ciele mowa? Kto je powołał i w jakim celu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz