Na początek - przepraszam. Wróciłem z Frankonii z mocnym postanowieniem nie-hejtowania. Bycia lepszym, bez zadzierania nosa, bez patrzenia na świat z wyższością. Ale dziś mam pewność, że milczenie jest złem.
Wracam więc, z tematem ogólnym, ale w wydaniu lokalnym.
Są bowiem miasta i radni (pracownicy wyższej uczelni!), którzy nie boją się - z odwagą godną ich wyśnionych przodków (żołnierzy "wyklętych" co najmniej) - nazywać muzułmańskich uchodźców gwałcicielami kóz. Celem, rzecz jasna, podsumowania tragedii w Paryżu.
Radni tacy są, co oczywiste, chrześcijanami. A chrześcijanie, jak wiadomo, od kóz wolą dynie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz